Return to site

TR Warszawa - koncepcje programowe kandydatów

Bramy jawności otwierają się także w teatrze. Choć zmiana idzie od dołu, mam nadzieję, że samorządowcy wkrótce odpowiedzą na potrzebę zwiększenia narzędzi demokracji w obszarze konkursów na dyrektorów instytucji kultury.

Właśnie teraz, przy okazji konkursu na dyrektora TR Warszawa, mamy sytuację wcześniej niespotykaną - cała trójka kandydatów postuluje o publikację ich koncepcji programowych. Mam nadzieję, że to jaskółka zmian.

Koncepcje programowe są informacją publiczną, podlegającą udostępnieniu przez organizatora konkursu. Ich publikacja nie zależy od zgody kandydatów, ponieważ wybór na stanowisko dyrektora Teatru jest sprawą publiczną, a nie indywidualną sprawą kandydatów na to stanowisko.

Prawo wymaga od organu (prezydenta, marszałka, burmistrza) publikacji tylko zwycięskiej koncepcji na BIP, jednak nie wyklucza publikacji wszystkich koncepcji, i toprzed rozstrzygnięciem konkursu – wszak zgodnie z art. 8 ust. 3 organ może udostępniać w Biuletynie Informacji Publicznej również inne informacje publiczne.

Dotąd żaden prezydent, również prezydent Rafał Trzaskowski, jeszcze nie skorzystał z tej możliwości. Czekam na pierwszy samorząd, który wzniesie standard konkursów na wysoki poziom transparentności.

Tymczasem - kandydatki i kandydat wychodzą naprzeciw jawności i sami udostępnili nam swoje koncepcje programowe. Zamieszczam je tu:

O korzyściach z transparentnych konkursów pisałam dla e-teatr.pl: http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/274092.html. Przytoczę fragment, związany z największymi chyba obawami dot. publikowania koncepcji:

Postulat 2: Koncepcje programowe kandydatów, niezwłocznie po otwarciu kopert, trafiają do publikacji na urzędowy BIP.

Po co?

- Abyśmy mogli je przeczytać i mieć swoją opinię (i zrealizować prawo zawarte w Art. 10 Konwencji Praw Człowieka. To nie żart. Mówię serio. Sprawdźcie sami).

- Aby wygrał kandydat z najlepszą koncepcją, a nie ten ustawiony. Gdy znamy wszystkie koncepcje, wstyd będzie członkowi komisji wciskać na stanowisko miernego kumpla z żenującą koncepcją (gdybyśmy zawczasu znali koncepcję programową Cezarego Morawskiego i innych kandydatów i kandydatek w tamtym konkursie to może dziś Teatr Polski byłby w innym miejscu?).

- Aby koncepcje miały kontakt z rzeczywistością. Wiadomo, że papier przyjmie wszystko. W koncepcje programowe często wpisywane są nazwiska realizatorów, którzy nawet o tym nie wiedzą. I program z ich nazwiskami zdobywa uznanie komisji - a potem nie jest realizowany Albo nawet zdarza się - wspominając niedawną przeszłość - że reżyserzy bez ich wiedzy wpisani do programu, potem publicznie deklarują, że z wyłonionym dyrektorem pracować nie zamierzają. Jak pamiętamy, to wypłynęło dopiero po fakcie i mleko już się rozlało Gdybyśmy znali koncepcje programowe zawczasu, to miałkość i nierealność realizacji tej koncepcji wyszłaby na jaw przed wyłonieniem kandydata - fantasty.

- Aby mogła toczyć się rzetelna debata publiczna, oparta na faktach i dokumentach. Bez debaty publicznej demokracja to tylko hasło na transparencie, bez pokrycia w praktyce.

- Abyśmy mogli korzystać z władzy i kontrolować poczynania tych, których do sprawowania władzy zatrudniamy (czyli marszałków, prezydentów, wójtów) i tych, którzy wykonują dla nas zadania publiczne (komisja konkursowa). Tak, wszyscy oni podlegają kontroli społecznej. Naszej kontroli. Aby była ona realna, musimy mieć dostęp do dokumentów.

 

 

Prawo autorskie a jawność

 

I tu już słyszę kolejne głosy sprzeciwu: a prawo autorskie?! Spokojnie, nikt praw autorskich nie zamierza naruszać. Spójrzmy na to najpierw chłodnym okiem: wiersz jest dziełem poety i chroni go prawo autorskie, ale czy to oznacza, że nie możemy tego wiersza przeczytać? Tak samo obraz, powieść, piosenka. To oczywiste, że je podziwiamy, mamy do nich wgląd, ale nie możemy ich przywłaszczyć i wykorzystać jako swoje dzieło. Zaś w przypadku koncepcji programowej kandydata na stanowisko dyrektora teatru mamy do czynienia dodatkowo z realizacją zadań publicznych, więc wkraczamy w rejony jawności.

 

A co na to prawo? Koncepcje programowe są informacją publiczną. Są nią bowiem nie tylko dokumenty wytworzone przez urzędy, ale również te, które są wykorzystywane do realizowania powierzonych im zadań, nawet wtedy gdy prawa autorskie należą do innego podmiotu. Podstawowe znaczenie ma fakt, iż koncepcje te służą realizacji zadań publicznych przez określone organy (to znaczy przez marszałka, prezydenta czy burmistrza) i zostały wytworzone na zlecenie tych organów. Nie chodzi tu bowiem o rozporządzenie prawami autorskimi, lecz o dostęp do treści dokumentu stworzonego właśnie na zlecenie organu administracji publicznej w celu realizacji zadań publicznych. Tak to argumentuje Naczelny Sąd Administracyjny (I OSK 667/11).

 

To, że te koncepcje programowe pochodzą od kandydata, nie ma żadnego znaczenia prawnego, ponieważ w momencie złożenia ich w urzędzie, stają się podstawą rozstrzygnięcia konkursu przez np. marszałka czy wójta, a więc są dokumentami dotyczącym jego działania i stanowiącymi w dalszej przyszłości przesłankę wydatkowania środków publicznych. Przecież dyrektor, dyrektorka będą pobierali wynagrodzenie nie z prywatnej kieszeni wójta, marszałka czy prezydenta, tylko z naszych pieniędzy - publicznych. A skoro to nasze pieniądze - to mamy prawo kontrolowania, na jakiej podstawie są podejmowane decyzje o ich wydatkowaniu, tj. o zatrudnieniu tego a nie innego dyrektora.

Sąd w Poznaniu tłumaczy, że bez zapoznania się z treścią złożonego zgłoszenia oraz załączonych do niego dokumentów nie sposób dokonać pełnej oceny postępowania konkursowego przeprowadzonego przez Marszałka, w oparciu o które Komisja Konkursowa dokonała wyboru kandydata. Wybór na stanowisko dyrektora Teatru spośród kandydatów, którzy zgłosili się do konkursu otwartego jest sprawą publiczną, a nie indywidualną sprawą kandydatów na to stanowisko (II SAB/Po 75/17).

 

A co, jeśli ktoś komuś taką koncepcję ukradnie i przedstawi jako swoją w innym konkursie? Można dochodzić swoich praw na takiej samej zasadzie, jak mógłby Jacek Dehnel, gdybym opublikowała jego opowiadanie jako swoje.